Rodzice często popadają w skrajności w skrajność i albo przez całe życie dziecka patrzą na niego jak na pięciolatka, który ze wszystkim potrzebuje pomocy i nigdy nie ma racji, albo jak na dorosłego człowieka, który musi być traktowany na równi z dorosłymi, ale tylko wtedy, kiedy nam to pasuje. Ta druga postawa łączy się zazwyczaj z pewnością, że dziecko może funkcjonować i uczyć się tak samo sprawnie, jak dorosły.
Zakładanie, że dziecko od najmłodszych lata może działać tak, jak osoba dorosła, jest całościowo błędne. Nie ma praktycznie żadnej dziedziny, poza przeciskaniem się po wąskich tunelach, w której dziecko poradziłoby sobie obiektywnie lepiej od dorosłego. Nie ma żadnych przesłanek, żeby sądzić, że byłoby inaczej w przypadku nauki. Przede wszystkim małe dzieci nie są jeszcze przygotowane do nabywania znacznej ilości wiedzy w krótkim czasie. Na początku muszą przyswoić umiejętności charakterystyczne dla człowieka, takie jak pisanie, czytanie i liczenie, a dopiero potem brać się za wiedzę specjalistyczną.
Często dorośli narzekają na to, że po długich sesjach przy nauce boli ich głowa albo są niewyspani. Dlaczego więc oczekujemy, że dzieci poradzą sobie bez problemu? Kiedy zostajemy rodzicami, bardzo często zapominamy, jak wyglądała nasza młodość albo usilnie staramy się sprawić, żeby w naszej głowie wyglądały one lepiej. Przez to łatwiej przychodzi nam stawiać absurdalne wymagania naszym dzieciom, jednocześnie ignorując ich narzekania i proszenie o pomoc. Dzieci nie uczą się tak sprawnie jak dorośli również dlatego, że nie wiedzą do końca, jak mogą to robić efektywnie i z umiarem.
Jeśli pomożemy dzieciom dobrać idealny sposób nauczania pod nie, cały proces stanie się dla nich dużo przyjemniejszy, a do tego pomoże im w przyszłości, na przykład na studiach. Nie możemy jednak wymagać, żeby nasza pociecha wkuwała od rana do nocy. Niestety wielu rodziców oceny i wiedzę, którą posiada ich dziecko, traktują jak wyznacznik wartości albo coś, czym możemy pomachać znajomym przed nosem, naciskają więc na to, żeby dziecko było jak najlepsze, tym samym często zmuszając je do ciągłego przemęczania się i powolnego nienawidzenia nauki i szkoły w ogóle.