Ciężko jest dziś powiedzieć, czy uczenie dzieci zwyciężania będzie dla nich korzystne, czy może wręcz przeciwnie. Często wskazuje się to jako element bezstresowego wychowania, a nawet nadopiekuńczości, a to nie pomaga naszemu dziecku w dorosłości. Jednak nieprzyzwyczajenie dziecka do sukcesu również może ciągną za sobą najróżniejsze konsekwencje, zwłaszcza jeśli te sukcesy w końcu się pojawią.

Głównym zadaniem rodzice w kształtowaniu samooceny dziecka jest niezawyżanie jej, ale również niezaniżanie. Rodzice lubią przegiąć w obie strony w przekonaniu, że pomoże to ich dziecku na start w dorosłości. A prawda jest taka, że zbyt wysoka samoocena dziecka będzie skutkowała jego roszczeniową postawą, a zbyt niska może doprowadzić w przyszłości do pojawienia się problemów psychicznych, strachu przed zmianami oraz skrajnej nieśmiałości. Czy więc w takim wypadku dobrze jest uczyć dziecko zwyciężać? W końcu nikt nie chce, żeby nie umiało sobie radzić w społeczeństwie, kiedy podrośnie.

Musisz zadać sobie pytanie, czy twoje dziecko musi nauczyć się wygrywać, czy może samo odnosi bez problemu masę sukcesów. Dzieci, które dobrze radzą sobie w szkole czy w kontaktach z rówieśnikami są raczej przyzwyczajone do tego, że wygrywają i wtedy zupełnie zbędne może okazać się dodatkowe podtrzymywanie go w tym przekonaniu. Ale jeśli dziecko jest nieśmiałe, nie do końca dogaduje się z innymi i nie wybija się na tle klasy ocenami, to dobrze jest od czasu do czasu przypomnieć mu, że spotka go jeszcze wiele sukcesów. Ważne jest tylko, żeby nie przesadzić w żadną ze stron.

Nauczenie dziecka wygrywania to pomaganie mu oswoić się z poczuciem, że wygrana jest super, ale nie możemy na niej poprzestać. Mądry rodzic wie, że jego dziecko spotka na swojej drodze wiele przeciwności, z którymi na pewno sobie poradzi i chce zabezpieczyć je od zachłyśnięcia się jego sukcesami. Jeśli przyjmujemy nasze wygrane z radością, ale jednocześnie z szacunkiem, ludzie wokół nas traktują nas znacznie lepiej, a być może nawet stawiają za wzór. Nasze dziecko powinno świecić przykładem, ciesząc się z tego, co już osiągnęło, ale jednocześnie nie zapominając, że jeszcze wiele przed nim.